Radość z małych rzeczy czyli egzorcyzmy
Film w sobotę skończył się późno. "Egzorcyzmy Emily Rose" - pamiętam jak się bałam oglądając to pierwszy raz, teraz po wielu innych "Egzorcyzmach..." wypadają ogólnie słabo. Idę spać. Tak mi się przynajmniej wydaje.
2.30. - coś szeleści. wstaję idę do pokoju i wyciągam Mańka z kłebowiska firanek-frędzli. Sam sobie je zdjął z parapetu. Dzielny chłopak. A jaki szczęśliwy. Niestety, koniec zabawy. Układam starannie frędzle z powrotem na parapecie. Biorę Mańka na ręce, tulę, kładę na kocyku. Maniek zachwycony mruczy. Jest taki słodki!
2.40 - przez głowę przelatuje mi ognista strzała. To nie sen ani nie pomysł jak zarobić milion. To Maniek gna do kuwety. Dziarsko, wesoło, żwawo! A ja za nim. Żwirek lata w powietrzu, Maniek grzebie, przeskakuje z kuwety do kuwety. Dobra. Dosyć. To tylko siku. Zamiatam. Maniek rzuca się na szczotkę. Uwielbia szczotkę! Mała rzecz a cieszy! Czyż to nie urocze? Kończę. Biorę Mańka na ręce, kładę, mruczy.
2.55 - znów kuweta? Niemożliwe. A jeśli? Sprawdzam. Maniek siedzi. Bardzo zadowolony. Jeszcze moment i przymierzy się do skoku w pościel. Nieeeee! Łapię go w ostatniej chwili. Rozkoszne różowe poduszeczki Mańka, jego śliczne porośnięte gęstym rudo-białym futerkiem łapy, włochaty zadek a nawet tu i ówdzie pyszczek wszystko umazane jest w kupie. Maniek promienieje szczęściem ale to już nie potrwa długo. Musi się wykąpać a nie chce tego. Wczepia się we mnie, gryzie w nos i uszy, drze koszulkę ale to nic. Po chwili jest czysty. I cały mokry. Wycieram Mańka, podłogę, zamiatam, opróżniam kuwetę. Cholera, trochę za szybko. Przetykam toaletę. Tymczasem Maniek zniknął. Może poszedł spać po kuchenną szafkę. Nie będę go teraz szukać
3.20 - coś mokrego ścieka mi po ręce. Otwieram oczy i widzę brązowy pompon. Ma uszy. Nie. To Maniek ma uszy a pompon tkwi w pysku Mańka. Maniek jeszcze nie wysechł. Jestem mokra. Pościel jest mokra. W jest mokry. Maniek jest szczęśliwy - teraz będzie aportował. Maine coony to lubią. Brudny wywleczony spod łóżka brązowy pompon ląduje mi na twarzy - rzucaj! Rzucam i szybko gaszę światło. Nie pomaga. Po chwili pompon wraca. Chowam pompon. Maniek na ręce. Mruczy. Tak, tak jest bardzo słodki! Rozważam egzorcyzmy.
3.40 - coś trzasnęło. Maniek? Nie. Śpi jak aniołek. Tygrys się obudził i postanowił coś zjeść. Próbuje otworzyć szafkę pod zlewem. Zabieram Tygrysa, spryskuję szafkę sprayem odstraszającym koty, idę spać. Idę spać żeby nie wiem co!
6.05 - na podłogę spada coś bardzo ciężkiego. A potem jeszcze coś. Wstaję. Wyciągam Mańka spod stosu książek i laptopa, które teraz nie leżą już na parapecie tylko na podłodze. Ptaszek zza okna przygląda się z zainteresowaniem. A zachwycony Maniek przygląda się ptaszkowi. Co za uroczy widok! Przypinam zerwane zasłony. Są podarte ale udaje mi się zaciągnąć je tak, że w sypialni robi się jeszcze w miarę ciemno. Kładę się. Maniek cienkim miauczeniem sygnalizuje że chciałby coś zjeść. Tygrys z tym samym zamiarem rozdrapuje drzwi szafy. Nie słyszę. I tego się będę trzymać.